- Niemiecki automobilklub wziął pod lupę 12. walboxsów
- Cel badania? Zgodność z przepisami o legalizacji pomiarów
- 900 sesji ładowania na pięciu samochodach i ani jednej przerwanej sesji
- Wyniki testów okazały się więcej niż zadawalające. Fiskus się nie przyczepi
- Nie obyło się jednak bez wpadki
ADAC przetestował wallboxy. Kto na szczycie, kto na dole?
Test przeprowadzony w Centrum Technicznym ADAC w Landsbergu zaczął się od tego, co najważniejsze, czyli od bezpieczeństwa i podstawowej funkcji ładowania. Tutaj wszystkie urządzenia zdały egzamin wzorowo. W ponad 900 sesjach ładowania, realizowanych na pięciu różnych samochodach, nie odnotowano ani jednego przerwania procesu. To dowód na to, że techniczny fundament tej części rynku jest już solidny. Różnice pojawiają się dopiero w detalach, wyposażeniu i sposobie obsługi.

Na szczycie zestawienia ląduje KEBA KeContact P40 z oceną 1,6. Zaskakuje przy tym fakt, że nie jest to najdroższy model w stawce, bowiem kosztuje niecałe 1 300 euro, a oferuje funkcjonalność i komfort obsługi, którymi nie wszystkie droższe konstrukcje mogą się pochwalić. Prosta, sensownie zaprojektowana aplikacja i praktyczne rozwiązania, takie jak schowek na wtyczkę czy sprawne zarządzanie kablem, dały jej przewagę nad konkurentami – wylicza ADAC w komunikacie.

Tuż za liderką/liderem, ex aequo na drugim miejscu, znalazły się ABB Terra AC i Charge Amps Dawn Professional DE, obie z notą 1,7. To dwa różne podejścia do tematu. ABB stawia na wyświetlacz, który prezentuje kluczowe dane o ładowaniu wprost na obudowie. Z kolei Charge Amps rezygnuje z ekranu na rzecz świetnie zaprojektowanej aplikacji, co pozwalało uzyskać znacznie niższy pobór mocy w trybie czuwania. Różnica jest wyraźna: ABB potrzebuje 5,7 wata, podczas gdy Charge Amps – zaledwie 3,6 wata.
Kontrast między nimi blednie jednak przy tym, co ADAC odkrył w przypadku wallboxa DaheimLader Business marki DaheimLaden. Już sam standby na poziomie 7,8 wata był najwyższy w całym zestawieniu. Prawdziwe problemy dotyczyły jednak czegoś poważniejszego – bezpieczeństwa IT. Testy wykazały, że można było z urządzenia odczytać zarówno hasła administratora, jak i dane do sieci Wi-Fi klienta. Kolejne analizy ujawniły lukę prowadzącą aż do back-endu producenta. Tak poważny błąd w dzisiejszych realiach jest trudny do zaakceptowania, dlatego nie dziwi, że ADAC ocenił ten model na 5,0 i umieścił na końcu rankingu.

Cień podejrzeń zostaje
Na szczęście historia ma dalszy ciąg. Producent, firma New Inergy, zareagowała szybko, tj. zgłosiła problem do klientów, wycofała urządzenie ze sprzedaży i przygotowała aktualizacje oprogramowania. Według firmy luki zostały usunięte, a urządzenia zabezpieczone. Mimo to cień podejrzeń zostaje, zwłaszcza w segmencie, w którym zaufanie i cyberbezpieczeństwo są równie ważne jak kabel i elektronika w środku.
Co jest najważniejsze?
ADAC przypomina, że wybór wallboxa zgodnego z przepisami nie sprowadza się wyłącznie do tabelki z parametrami. Kluczowe jest określenie, do czego urządzenie naprawdę ma służyć i co (oprócz ładowania oczywiście) jest dla klienta najważniejsze. Dla wielu użytkowników nieoceniona będzie możliwość szybkiego eksportu danych do rozliczeń.
Dla innych – stabilna łączność poprzez LAN, Wi-Fi czy nawet moduł komórkowy, bo to ona pozwala obsługiwać sprzęt przez aplikację lub panel webowy. W codziennym użytkowaniu równie ważne okazują się kwestie prozaiczne, takie jak sposób przechowywania kabla, który potrafi zamienić garaż w bałagan lub wręcz przeciwnie – w uporządkowaną, intuicyjną przestrzeń.
OW
©ADAC/Ralph Wagner

